Zwarły się sobą dwa światy i wydaje się, że nie potrafią wzajemnie zrozumieć. Można na to patrzeć w kategorii starcia Dobra ze Złem, lecz trzeba pamiętać, że ten dualizm miał w myśli ludzkiej wielorakie interpretacje. Świat po rosyjskiej stronie jest inny, a ludzie tam mieszkający zdają się uważać, że jest dla nich najlepszy. My tutaj jesteśmy częścią heglowskiej szpicy rozwoju i też w naszej świadomości sądzimy, że jesteśmy faktycznym końcem historii.
Nazywamy propagandą to, co o tym myśli rosyjska telewizja. Ja natomiast zgadzam się z Witalijem Portnikowem, kiedy ten stwierdza, że rosyjska telewizja to żadna tam jakaś propaganda, jako że odbija dokładnie stan rosyjskich umysłów i w tym stała się jednością z duszą rosyjskiego narodu, który tak właśnie myśli, jak w Ostankino przekazują. Zaklinanie tego stanu, przyklejanie doń etykietek i udawanie, że istnieje jakaś inna Rosja, czekająca li tylko na pomocną dłoń Zachodu, jest oszukiwaniem siebie samych. Rzeczywistość jest o wiele bardziej skomplikowana, no i o tyle groźniejsza, o ile bardziej rozmija się z naszymi nadziejami.
Przed narodem ukraińskim stanęło zadanie, z którym powinien się zmierzyć. Znów za Portnikowem podkreślam, że nie chodzi wyłącznie o wojskowe zwycięstwo. Peremoha i wyrzucenie Rosjan za ustalone politycznie przed laty granice nic nie da, ci bowiem wówczas z własnych terenów będą w stanie zrównać Ukrainę z ziemią, nie dbając wcale o to, co świat sobie pomyśli i czy ONZ na to zgodzi. Trzeba do tego być pewnym, czy faktycznie powstająca w ludziach z Ukrainy narodowa tożsamość zda egzamin z budowy nowoczesnego i demokratycznego państwa, nie zatracając się wyłącznie w historycznych resentymentach i dumie po zwycięstwie.
Dodaj komentarz