I trzymają się. Wojna będzie długa, uporczywa, krwawa, po niej urodzi się Nowy Świat. Wierzę w to bardzo. To ma jakiś sens, zapisany gdzieś tam w światach równoległych.
Odwiedzając syty i spokojny Zachód zawsze zastanawiałem się, czy oni rzeczywiście są przekonani, że przedmioty, fakty, sytuacje obok nich nie podlegają gwałtownym zmianom? U nas zawsze były jakieś wojny, przewroty, rewolucje. Nikt tutaj nie ważył się przypuszczać, że życie jego przyjmie chociażby pozory stałości przez jakieś dziesięć lat. Jedyną stałą była zmiana, zwykle gwałtowna.
Teraz cały świat dotyka zmiana. Czy potrafimy dać sobie z nią radę? Czy sytość nie przesłoni Zachodowi zdrowego rozsądku i instynktu samozachowawczego? Na szczęście są jeszcze szpaki wydziobujące w wiosennym słońcu trawnik przed domem i nadzieja, że jutro znów tak będzie.
Dodaj komentarz