Yuval Noah Harari: „To, co zrobimy w przyszłym miesiącu, zmieni świat na wiele lat „
Wywiad przeprowadzony przez: Pablo Duer
Yuval Noah Harari jest nie tylko czterdziestopięcioletnim historykiem z Izraela. To nie tylko uznany filozof, wykładowca czy pisarz. Jest przede wszystkim jednym z najwybitniejszych myślicieli XXI wieku, a jego poglądy wpłynęły na poglądy niektórych najważniejszych przywódców politycznych i gospodarczych. Barack Obama, Bill Gates, Emmanuel Macron, Mark Zuckerberg czy Angela Merkel znajdują się na liście tych, którzy konsultowali się z nim lub wyrażali podziw dla jego analizy społeczeństw.
Jego opinie, rozpowszechniane w cieszącej się uznaniem trylogii Sapiens, Homo Deus: krótka historia jutra i 21 lekcji dla XXI wieku, dotyczą problemów globalnych, od tego jak i dlaczego ludzie zdominowali świat, do spraw bardziej szczegółowych, takich jak wpływ na człowieka algorytmów obliczeniowych w naszej przyszłości.
Po zainteresowaniu się historią ludzkości w Sapiens; książce opublikowanej w 2014 roku, która sprzedała się w ponad 13 milionach egzemplarzy, Harari poświęca się obecnie analizie teraźniejszości, a przede wszystkim temu, co nas czeka w nadchodzących latach.
Niebezpieczeństwa ingerencji państw i korporacji w sferę prywatną poprzez technologię, przyszłość zatrudnienia, powszechny system dochodu podstawowego i możliwe konsekwencje inżynierii genetycznej kształtujące powstawanie nierówności, oto niektóre z kwestii, o których rozmawialiśmy w jego rezydencji w mieście Mesilat Tsiyon (między Tel Awiwem a Jerozolimą), z której zapewnia, że z powodu pandemii pracuje teraz „więcej niż kiedykolwiek wcześniej”.
—Jakie będą najważniejsze skutki kryzysu koronawirusowego?
Myślę, że ważne jest zrozumienie, że teraz ponownie ustalamy zasady gry. Gry gospodarczej i politycznej. Jesteśmy świadkami wielu eksperymentów na milionach ludzi, takich jak w Stanach Zjednoczonych, gdzie jest wdrażany powszechny dochód podstawowy, co daje pieniądze wszystkim obywatelom w czasie kryzysu. Już wcześniej o tym dyskutowano, ale nikt tego nie zrobił na taką skalę i nie wiemy, jakie będą tego konsekwencje. Podkreśliłbym w nim dwa główne elementy: po pierwsze, w obliczu tego kryzysu nic nie jest z góry ustalone i istnieje wiele opcji, nie tylko jedna, a po drugie, podejmowane przez nas decyzje będą miały wpływ na lata i dziesięciolecia i zmienią konfigurację planety. Moim głównym zmartwieniem jest to, że ze względu na krótkoterminowe interesy ludzie podejmują złe decyzje, takie jak na przykład wprowadzane w obliczu kryzysu reżimy autorytarne, a nawet totalitarne, zamiast władzy obywatelskiej. Albo to, że są państwa, które opowiadają się za izolacjonizmem i podążają zgodnie z nacjonalistycznymi interesami, co miałoby straszne konsekwencje dla świata po zakończeniu kryzysu. To, co zrobimy w przyszłym lub dwóch następnych miesiącach, zmieni świat na lata, a nawet dziesięciolecia.
—Jakie zmiany geopolityczne mogą się pojawić?
Myślę, że ważne będzie stwierdzenie, czy uda nam się walczyć razem, jako ludzkość. Na przykład ustanowienie ogólnoświatowego systemu produkcji i dystrybucji sprzętu medycznego, w którym niektóre kraje będą mogły wykorzystać zasoby do produkcji respiratorów i leków, po to, by następnie sprawiedliwie je dystrybuować, biorąc pod uwagę fakt, że teraz bogate kraje monopolizują zasoby i nie dzielą się z ubogimi. Jeśli to osiągniemy, kryzys może pozostawić po nas dziedzictwo solidarności, zaufania i współpracy, które znacznie pomogą w walce z wieloma innymi kryzysami w przyszłości. Ale jeśli skończy się to dominacją samolubnej i nacjonalistycznej konkurencji między krajami, aby osiągnąć jak najwięcej dla siebie bez zgody na import przez inne kraje, a to może szkodzić wydajności produkcji i doprowadzić do nieuprawnionej dystrybucji sprzętu, pozostawimy po sobie toksyczne dziedzictwo, czyli coś, co może wpłynąć na stosunki międzynarodowe przez wiele lat.
—A jaki będzie podział władzy między państwami?
— Uderzające jest to, jak Stany Zjednoczone, od początku rządów Donalda Trumpa, całkowicie porzuciły swoją wiodącą rolę w świecie, jaką miały w trakcie poprzednich kryzysów, takich jak epidemia eboli czy kryzys finansowy w 2008 roku, kiedy to stały na czele innych krajów i przyczyniły się do zahamowania katastrofy. W tym kryzysie jednak Stany Zjednoczone wykazują całkowity brak zainteresowania resztą świata i nie robią globalnie nic. Kiedy epidemia ze wschodniej Azji coraz bardziej się rozprzestrzeniała, początkowo negowały istnienie problemu, a nawet teraz, kiedy w końcu problem jest bardziej niż widoczny, nadal nie zamierzają podejmować roli przywódczej i kontynuują swoją politykę „America first„. Problem jednak teraz w tym, że Ameryka przoduje w epidemii. Stany Zjednoczone w zasadzie porzuciły rolę światowego lidera pozostawiając po sobie pustkę, którą niektóre inne kraje próbują wypełnić, na przykład Niemcy wykonujące imponującą pracę. Po okazaniu wątpliwości w pierwszej reakcji, teraz one próbują przyjąć odpowiedzialne stanowisko przywódcze, nie tylko pod względem gospodarczym, ale także wysyłając pomoc i przyjmując pacjentów z większej liczby krajów, aby pomóc im w kryzysie, co jest bardzo zachęcające. Widzimy również, że Chiny wysyłają pomoc, zespoły ekspertów i sprzęt medyczny do krajów na całym świecie. Wiele osób oskarża ich o wykorzystywanie tej sytuacji, ale myślę, że to niesprawiedliwe, ponieważ naprawdę potrzebujemy takiego działania w tej chwili. Kraje powinny sobie wzajemnie pomagać. A jeśli jest w tym jakaś motywacja polityczna, jakie to ma znaczenie?
—Czy instytucje takie jak Unia Europejska czy Organizacja Narodów Zjednoczonych są wystarczająco silne, aby prowadzić walkę z pandemią?
— W ostatnich latach władza w tych organizacjach została osłabiona przez rozwój polityki izolacjonistycznej i populistycznej. Wiele państw, które były wcześniej głównymi filarami multilateralizmu i porządku międzynarodowego, zwłaszcza Stany Zjednoczone i Wielka Brytania, zrezygnowało z pełnienia tej roli. Teraz płacimy za to cenę, w chwili kryzysu. Kiedy potrzebujemy globalnej współpracy bardziej niż kiedykolwiek, organizacje międzynarodowe są stosunkowo słabe. Nie wiem, co się stanie, ale mam nadzieję, że ludzie zdają sobie sprawę z błędu, który popełniliśmy osłabiając międzynarodową solidarność i współpracę i na to, że pod koniec kryzysu pojawią się silniejsze organizacje międzynarodowe pogłębiając globalną solidarność po to, by pomóc wszystkim walczyć nie tylko z tym kryzysem, ale i z nadchodzącymi latami.
—Jak myślisz, co stanie się z rynkiem pracy po zakończeniu kryzysu?
— Myślę, że istnieją dwa główne potencjalne skutki. Po pierwsze, rynek pracy ulegnie restrukturyzacji, ponieważ mamy teraz masowy eksperyment pracy w domu, co zmieni gospodarkę w przyszłości. Doświadczamy teraz wielu rzeczy, które były przemyślane, ale nigdy ich nie próbowano, takie jak edukacja uniwersytecka online. Jeśli uniwersytety zdają sobie sprawę, że mogą tak uczyć, to po zakończeniu kryzysu, chociaż wiele kursów powróci do normy, niektóre pozostaną online, co oznacza, że można zatrudniać ludzi za granicą do prowadzenia zajęć, a to może zmienić akademicki rynek pracy, na przykład z europejskimi uniwersytetami zatrudniającymi profesorów z Indii, którzy byliby znacznie tańsi i mogliby nauczać w wirtualny sposób. To tylko przykład tego, co może się wydarzyć w wielu innych branżach. Innym możliwym skutkiem jest przyspieszenie automatyzacji i wdrażanie robotów, sztucznej inteligencji i uczenia maszynowego w zadaniach, które do tej pory były wykonane przez ludzi. To, co się dzieje w kryzysie, powoduje presję w wielu branżach, aby zastąpić ludzi. Jeśli praca może być wykonana przez robota, nawet jeśli nie jest tak dobra jak praca człowieka, w tym momencie staje o wiele wygodniejsza, ponieważ robota nie można zarazić. Następnie, jeśli istnieje fabryka, która ma tylko roboty i fabryka, która ma tylko ludzi, fabryka ludzka, choć nieco lepsza w produkcji, z powodu kwarantanny zostanie zamknięta ze strachu przed zarażeniem, co może oznaczać ogromny bodziec innowacyjny, jako że wiele firm spróbuje zastosować zautomatyzowane systemy produkcji. Problem polega na tym, że po zakończeniu kryzysu prawie nie wrócimy tam, gdzie byliśmy. Istnieje wiele branż, które mogą przejść przez proces szybkiej automatyzacji, o której mówiono w ostatnich latach. W normalnych warunkach mogłoby to potrwać dziesięć lub dwadzieścia lat, epidemia spowoduje, że dokona się to w dwa miesiące lub trzy.
—Jeśli stanie się to szybko, może to mieć druzgocące konsekwencje dla pracowników.
— Tak, dziś pandemia koncentruje się w najbogatszych krajach świata, takich jak Europa, Stany Zjednoczone, przedtem Chiny, Korea Południowa czy Japonia. Jednak w dłuższej perspektywie najgorsze kryzysy uderzą w biednych krajach. Teraz nie mówimy zbyt wiele o tym, co dzieje się w Ameryce Południowej, Afryce czy Azji Południowo-Wschodniej, ale zarówno sama epidemia, jak i kryzys gospodarczy prawdopodobnie uderzą w kraje biedne i rozwijające się znacznie bardziej niż w kraje zamożne. A jeśli system opieki zdrowotnej w takim kraju, jak Hiszpania, ma trudności w radzeniu sobie z tym kryzysem, pomyślmy, co może się zdarzyć, gdy epidemia rozciągnie się na kraje takie jak Peru, Bangladesz czy Republika Południowej Afryki. Największa liczba zgonów będzie prawdopodobnie w tych krajach, a nie w Europie czy Stanach Zjednoczonych. Podobnie jak w przypadku kryzysu gospodarczego: widzimy go teraz w Europie, Azji Wschodniej czy Ameryce Północnej, ale ostatecznie będziemy go w stanie przetrwać dzięki gospodarczym działaniom ratunkowym, takim jak obecnie wdrażane przez USA, a nawet będziemy mogli kryzys wykorzystać pozytywnie w dłuższej perspektywie dzięki procesom takim jak automatyzacja. Ale jeśli pomyślimy o biednych lub rozwijających się krajach, które nie mają takich możliwości gospodarczych i prawdopodobnie doświadczą również procesów automatyzacji? U nich wiele może się całkowicie zapaść gospodarczo i politycznie. Dlatego uważam, że konieczne jest zapewnienie ogólnoświatowej sieci powstrzymywania po to, by pomóc biednym w radzeniu sobie z gospodarczymi konsekwencjami epidemii.
—Jakie pozytywne elementy można wyodrębnić?
— Myślę, że poza zrozumieniem potrzeby większej globalnej solidarności kryzys ten mógłby nauczyć nas skuteczniejszego stawienia czoła innym globalnym problemom, takim jak zmiana klimatu. W ostatnich latach wiele mówiło się o niebezpieczeństwie epidemii, a rządy i obywatele nie dokonali w wystarczającym stopniu wysiłku, aby się przygotować, ponieważ zawsze łatwiej jest skupić się na bezpośrednich obawach niż na przyszłych zagrożeniach. Teraz zdajemy sobie sprawę, że ogromnym błędem było nieprzygotowanie się na taką ewentualność i mam nadzieję, że wyciągniemy podobne wnioski w odniesieniu do zmian klimatycznych: lepiej zainwestować pieniądze teraz, aby uniknąć najgorszego scenariusza, niż czekać, aż kryzys uderzy i będzie za późno. Kolejną pozytywną lekcją jest znaczenie edukacji naukowej i zaufania do nauki i ekspertów. W ostatnich latach obserwujemy wzrost populizmu, a politycy podważają zaufanie ludzi do nauki, malując ekspertów jako elitę oderwaną od ludzi, a więc nie powinniśmy jej słuchać. Teraz rozumiemy ogromne znaczenie słuchania takich ekspertów, którzy mówią nam, co się dzieje i co powinniśmy robić.
Tłumaczenie z katalońskiego Andrzej Szadkowski
Dodaj komentarz