Gdyby to jeszcze byli gówniarze oświeceni, tym jednak słoma z butów aż wyłazi. Opowiadają dyrdymały o sędziach mianowanych przez Radę Państwa z PRL, ale własnych tytułów uzyskanych w tamtejszych uczeniach się nie wstydzą. Powtarzam na tych łamach, że jestem za republiką autorytarną, ale to wcale nie znaczy, że ma ona być zarządzana przez idiotów. Tymczasem durność wypisana na niektórych twarzach aż boli.
Paru podstarzałych funkcjonariuszy nawróconych na katolicyzm, ale ciągle z tęsknotą spoglądających na Wschód, ku dawnym towarzyszom, wymyśliło sobie (zresztą dość sprytnie), że wjadą na pałace na plecach wyposzczonych małolatów. Rzeczpospolita nie zdołała się jeszcze dorobić bezkonfliktowego systemu wymiany pokoleń. Dlatego w sądach zalegają na stołkach kadry jeszcze z poprzedniej epoki i nie ma żadnego znaczenia, czy mianowała ich Rada Państwa, czy też Papa Dance. Uczelnie co roku wypuszczają rzesze młodych i ambitnych, którzy przebierają nóżkami z niecierpliwością, czekając aż się parę stołków zwolni.
Manipulujący wszystkim ukryci głęboko mistrzowie, którzy na powierzchnię wypuścili marionetkę niekiedy nazywaną prezesem, postanowili wykorzystać sytuację i wyprodukowali sobie sotnie młodych cyborgów, automatów powtarzających do złudzenia zadane mantry i bezkrytycznie wykonujących polecenia. Umieścili ich szczególnie w jednym ministerstwie, świadomi, że na nich będą musieli polegać i zanęcili obietnicami szybkich karier. Na ich czele postawili supercyborga, z którego potem będą rzeźbić Księcia, ale po to, by być Księciem, trzeba umieć spalić w sobie zaległą słomę. To wszystko przyprawili dużą dozą demagogii i wierzą, że uda im się to, co we Włoszech w latach czterdziestych dwudziestego wieku zawaliło się ciągnąc do grobu wszystkie ówczesne marionetki.
Dodaj komentarz