Tak więc spotykają się w mojej wyobraźni Hegel w Kożewa interpretacji, Fukuyama i do tego jeszcze Ortega y Gasset, jest w tym wszystkim i odrobina Bubera, Tischner, Wojtyła i wielki się mętlik pojawia, co prowadzi do bólu głowy. Masy zajęły należne im w historii miejsce, ale jako masy są tylko ciastem bez właściwości. Po czasach słusznie minionych należałoby spróbować zrobić z nich suwerena i oderwać od masowości, a więc zdefiniować w nich wyjątkowość, co doprowadzi do kolejnego podziału ciasta na ciasteczka, a te po osiągnięciu świadomości staną się podmiotami, często w sprzeczności wobec innych ciasteczek. Jako takie rozpuszczą się we własnej wyjątkowości i zniknie w nich masowość.
Tak się buduje naród. Poprzednia formacja robiła wszystko, aby tradycyjny naród wcisnąć w bezimienne masy; teraz chodzi o to, aby z takich mas uformować naród zupełnie nowy, a przecież oparty na tradycyjnych wartościach (a naród to będzie na zupełnie innym poziomie rozwoju). Doświadczenie budowy takiego narodu jest obecne na Bliskim Wschodzie. Nie dziwi więc, że i u nas zaczęto stosować podobne techniki.
Najprostszym sposobem przebudzenia mas i ich świadomości jest zaszczepienie strachu. Strach integruje masy wokół obrazu wroga i dzieli je na mniejsze grupy. Strach taki najłatwiej zbudzić stosując język najprostszy i obrazy powszechnie dostępne (broń Boże nie wolno intelektualizować). Dlatego tylu nagle przedstawiono nam wokół wrogów; to tylko dalszy ciąg kontrolowanej przez socjologów rewolucji, która trwa, no właśnie: od kiedy?
Dodaj komentarz