Świadomość końca pewnego świata powoli budzi się wśród obywatelstwa. W lesie na spacerze spotykając już nie grzyby, czy zajączki, a stosy plastikowych butelek i innego chłamu, oprócz tłumu wrzeszczących ludzi, zaczynamy zdawać sobie sprawę, że tak dalej nie można i że trzeba coś z tym zrobić. Jesteśmy w etapie gorączkowego, podszytego strachem, poszukiwania ratunku i jak zawsze uciekamy do rozwiązań symbolicznych. O rzeczywistych i skutecznych raczej nie mamy pojęcia.
Część z nas uznaje, że trzeba budować nowe struktury, aby opanować rozpuszczone konsumpcją masy i tak nimi rządzić, by powstrzymać postępujący rozpad. Niektórzy paradoksalnie widzą takie nowe struktury w powrocie do starych (patrz konserwatywna reforma oświaty), sprzed rewolucji przemysłowej (ta opcja przejęła władzę właśnie u nas). Inni wymyślają zupełnie nowe formy współżycia w społeczeństwie. Wszyscy jednak są zgodni, że tradycyjna demokracja liberalna nie da sobie z wyzwaniami rady i skłaniając do rozwiązań autorytarnych usiłują cośkolwiek robić. Jestem przekonany, że ratunek jest w demokracji autorytarnej, kłopot zaś w tym, że po to, aby taka była skuteczna, autorytarny Książę winien być światły, a nawet genialny.
Tymczasem zamiast geniuszy mamy idiotów, co źle wróży. Rozpętując kontrrewolucyjną rewolucję pomylili oni światłe rządzenie z chlapaniem ozorem, a przy tym zarażeni bakcylem liberalizmu rozrzucają pieniędzmi na wszystkie strony po to, by utrzymać władzę dzięki pogardzanym, demokratycznym metodom. Wydaje im się, że autorytaryzm należy wprowadzać w demokracji w białych rękawiczkach zapychając, chociażby, puste żołądki potencjalnych zwolenników. Jeżdżą po świecie i opowiadają bez sensu o tym, jak bardzo trzeba usunąć ze społeczeństwa zgniłe tkanki (i niepotrzebnie obrażają pamięć tych, którzy kiedyś w obozach ginęli z powodu przekonań; tłumacząc reformy koniecznością pozbycia się kolaborantów, jak we Francji po Pétainie) i już wyobrażam sobie bezsilną wściekłość – dajmy na to – członków brygad międzynarodowych walczących kiedyś z Franco w Hiszpanii), jako że ratowanie świata i rządzenie pojmują jako chlapanie ozorem, zupełnie pozbawione odcieni, ot takie dla myślących kciukiem.
Dodaj komentarz