Wypada polubić Mariana Banasia. W końcu wśród tysięcy innych ma jakąś osobowość, a specyficzne postępowanie z pewnością wynika u niego z przywiązania do reguł. Inna sprawa, że nie wszystkim takie reguły pasują. Poza tym może to paradoks, ale wydaje mi się, że wszystko, co Marian Banaś dotąd robi, jest zgodne z wyobrażonym przez Prezesa zamysłem: wszystko wywrócić do góry nogami, czyli przeorać blok historyczny.
Rewolucje mają to do siebie, że stoją za nimi cisi agenci. Tacy godzą się na wszystko, jeśli jakiś Prezes im dokładnie uzasadnienie roztłumaczy. Nagrodą dla nich nie jest łatwy poklask, a słuszność przyznawana po latach przez historię, chociażby anonimowo. Po ich stronie stoi wiara w słuszność celu, który gdzieś daleko majaczy na horyzoncie wyobraźni.
Dlatego wypada polubić Mariana Banasia i zastanowić się nad tym, ileż charakteru musi wykazać człowiek, jeśli stoi za nim zmiana dobra i niezaprzeczalna słuszność. Blok historyczny trzeba zmienić, inaczej rozdać apanaże, zbudować elitę nową, a wszystko dlatego, iż ktoś uwierzył kiedyś w czyjąś nieomylność. Wyobraźnia strategów bierze górę nad indywidualnym przywiązaniem do spokoju i dobrego imienia, a prawdę o tym, czy było warto, napisze dopiero historia.
Dodaj komentarz