Taka fraza wpadła mi w ucho, kiedym słuchał ze smartfona jednego z kandydatów, grabiąc liście po zimie, która zimą nie była. W odpowiedzi na nią kamień i piesek przy nim zaskowyczeli, jako że dla nich nic z naszego oglądu nie istnieje. Patrząc na kamień uświadomiłem sobie, że on realnie istnieje w naturze, ma atrybuty, czyli wagę, rozmiary, swój mineralny smak, kolor i można nań zęby połamać, jeślibym chciał spróbować. Z punktu widzenia natury nie ma wcale znaczenia, czy oszust, dlaczego oszust i po co karty rozdaje.
W końcu i ja istnieję w przestrzeni wyłącznie jako kawał ukształtowanego lepiej lub gorzej mięsa. Wobec natury istotność mają moje fizyczne atrybuty, zajmuję bowiem w niej jakieś miejsce i tym samym komuś/czemuś takie miejsce odbieram. Dla natury liczy się moje przyjście na świat i odejście z tego świata, a cała reszta nie ma najmniejszego znaczenia. Oszustwo przy rozdawaniu kart pojawia się w świecie idei, czyli czymś, co tylko człowiek mógł sobie uroić, zupełnie tak samo jak systemy polityczne, granice, wartość, cały ten bałagan, który znajduje się tylko w naszych głowach, lecz w świecie tak naprawdę go nie uświadczysz.
Prawdziwe moje miejsce jest przy psie i kamieniu, drzewie, jeziorze, bobrze, czy przy porannych bocianach. Z takiej patrząc perspektywy głęboko mam gdzieś oszusta i jego karty. Ani on za mnie na świat nie przyszedł, ani za mnie nie odejdzie. Pętak w koronie może dotknąć tak jego, jak mnie, nie bacząc na karty rozdane i to mnie teraz trzyma przy życiu i śmiechem napełnia.
Dodaj komentarz