W polityce nie ma wolności, istnieje konieczność skutecznego osiągania celów. Nie wydaje mi się, aby było możliwe piętnowanie makiawelizmu z punktu widzenia etyki, jako że skuteczne osiąganie celów można oceniać wyłącznie pragmatycznie. Chodzi o to, że w polityce nie należy oceniać sposobu dochodzenia do celu, natomiast etycznie czepiać możemy się intencji. Wartościowanie kogoś opisując go jako oszusta nie dotyczy technik, którymi ów się posługuje, a oszustwo zakłada przecież złe intencje, których istnienie oskarżając trzeba udowodnić.
Powiada przysłowie, że dobrymi intencjami piekło wybrukowano, istnieje ponadto i taka możliwość, że niezdolność prowadzenia rozmowy powoduje, iż najlepsze intencje mierzymy kiepską miarą, zatem lepiej przyglądać się technikom i dać sobie spokój z nazywaniem ich oszustwem, one bowiem są, jakie są i należy je badać wyłącznie funkcjonalnie. Aby ocenić, czy dany polityk jest oszustem, czy nie, należałoby w zasadzie wejść mu do mózgu i faktycznie sprawdzić, dokąd zmierza. Przyklejanie etykiet to tylko ideologia. Skuteczniejsze byłoby zastanowienie się nad ścieżkami interesów, jakimi przeciwnik się kieruje.
Wtedy może się okazać, że oskarżający i oskarżony reprezentują takie same, dokładnie takie same, interesy, a jedyną różnicą rzucającą się w oczy i uszy jest forma wypowiedzi. Poważnie myśląc o polityce nie zatrzymujemy się nad formą, chociaż estetyka wskazuje, że lepszym byłby młody Hołownia, niż stary Kaczyński. Estetyka jednak nie ma prawa być tutaj żadnym kryterium. Liczy się wyłącznie skuteczność, a szkopuł w tym, aby wiedzieć, jakie są faktycznie jednego i drugiego intencje.
Dodaj komentarz