Chociaż, w zasadzie, powinien spaść śnieg. Zestawienie ważności przepukliny Roberta Lewandowskiego z, dajmy na to, impeachmentem D. Trumpa jest zaiste wspaniałe, pokazując absurdalność współczesności. Prawdopodobnie każda współczesność tak wyglądała, a w niej słychać było podobne narzekania, zdaje się jednak, że teraz jest inaczej. Usprawiedliwianie nierobienia niczego tym, że zawsze tak było i że wszystko samo z siebie wróci do normy, jest ucieczką w samobójstwo.
A miało być lekko i przyjemnie. W końcu były staw odsłaniając dno niczego innego nie pragnie, tylko deszczu, a zatem to, że pada, wręcz tryska optymizmem. Podobno nawet gdzieś jakiś śnieg pojawił się zwiastując Boże Narodzenie. No, ale przepuklina Roberta Lewandowskiego zasłania zupełnie horyzont.
Nawet Hołownia tutaj nie pomoże. Strony okopały się i wzajemnie okładają na zasadzie: „a w NY biją Afroamerykanów” i nie chcą słyszeć o tym, że dobrze byłoby zrozumieć motywację drugiej strony. Bez dialogu nikt niczego nie uratuje. Świat się rozpadnie, a my nawet tego nie zauważymy, zagłuszeni jazgotem jednych, co to wrzeszczą na drugich.
Dodaj komentarz