I jak one wielu z nas szykuje się do ostatecznego odlotu, co wcale niektórym nie zmienia perspektywy, a powinno. Przychodzą kolejne marce, po nich kwietnie i maje, ptaki coraz to inne, a przy tym takie same; niby pozostajemy, a coraz to następny gdzieś odpływa. Nowe Kopenhagi budują dla nas z drugiej strony chmury, nowe słowa wykrzykują zupełnie identyczne kondolencje, chociaż ciągle po polsku.
Mówią niektórzy, że nie jesteśmy nikomu do niczego potrzebni. Mogliby bez nas istnieć w przestrzeni, która z naszego powodu wcale nie ulega zmianie. Zakrzywienie i tak delikatnie spłynie w upływający czas. A jednak najistotniejsze pozostaną po nas słowa.
To przecież słowa tworzą naszą rzeczywistość. Kształtujemy je i się w zależności od stosowanego języka i tylko taki jest nasz faktyczny naród, w jakim języku potrafimy go wyrazić. Ogoleni na pałę, czy z eleganckim przedziałkiem przedłużonym o kwiecisty krawat, w kieckach od Coco Chanel, czy też w koszulach od Wólczanki stajemy się tutejsi, jeśli umiemy to wyrazić. Pamięć po nas obejmuje różańce ze słów i mruczy na przyzbie jak koty wtulone w szum corocznie żurawich skrzydeł.
Dodaj komentarz