W komentarzu zamieszczonym przez Pana Tadeusza w Fejsbuku można przeczytać: „A tak poza wszystkim nie trzeba być wybitnym ekonomistą, żeby zauważyć prostą zależność. W krajach biedniejszych wprowadzenie euro powoduje pauperyzację słabszych warstw społecznych i doprowadza te kraje na skraj bankructwa.” Zgoda, ale czy to wprowadzenie euro jest bodźcem? Czy nie mylimy, przypadkiem, przyczyny i skutku? A może euro nie ma tutaj żadnego znaczenia i jest tylko jednym z wielu instrumentów zarządzania?
„Koniec historii” Fukuyamy przynosi rozważania w pewnym sensie wskazujące, gdzie szukać odpowiedzi (opierając się na Platonie, Nietzschem, Marksie i wielu innych), ale każdy w sile własnego umysłu powinien jej sobie udzielić. Myślenie jest imperatywem kategorycznym, a chodzi o myślenie pojęciami, ono bowiem odróżnia nas od reszty świata. Wrażliwość na obrazki wchodzi w zakres instrumentarium, nie można jednak na nim opierać umiejętności dokonywania ocen. Wydaje mi się, że – jeśli uznać za pewnik, iż ludzie odczuwający potrzebę uznania, akceptacji, podmiotowości dzielą się na wojowników – herosów i niewolników – w słabszych warstwach społecznych zagnieździło się umiłowanie niewoli.
Za Papieżem Franciszkiem zwracam uwagę na istnienie człowieka z kanapy, niewolnika współczesnej wygody, któremu wojownicy-herosi oferują możliwość nieograniczonej konsumpcji. Neoliberalne społeczeństwo opisywane przez Fukuyamę znalazło sposób na zniesienie sprzeczności wprowadzając (w oparciu o znajomość ludzkiej psychiki i stosując społeczną inżynierię) konsumpcję, która zupełnie zastąpiła inne ambicje. Nieliczni wojownicy-herosi (a jest ich na świecie chyba 1%) bezlitośnie wykorzystują wygodne lenistwo niewolników oferując narkotyk konsumpcji, a euro jest tutaj jednym z wielu instrumentów, obok walut narodowych, dolara, czy jena. Zdaje się, że na tej ścieżce nie ma powrotu.
Dodaj komentarz