W piękny i ciepły dzień czytając Martina Bubera na temat tak abstrakcyjny, że porażająco aktualny pytam siebie: czy wierzę, bo wyznaję, czy też doraźnie wierzę, że..? I sprawdzam także w Leviticus po to, aby odnaleźć oczywiste zdania: „przybysza, który się osiedlił wśród was, będziecie uważać za obywatela. Będziecie go miłować jak siebie samych, bo i wy byliście przybyszami w ziemi egipskiej. Jam jest Pan, Bóg wasz„. A jeśli wyznaję, to czy ufam poprzez wypełnianie Prawa po to, aby sprawiedliwym będąc, sprawdzić siebie wobec Pana i z niewolnika w syna zamienić?
Czy wypełniać Prawo to zdawać się wyłącznie na prawo ludzkie i każdą decyzję oddawać w ręce człowieczych sądów? Czyż nie reprezentują one pysznych ludzi, którzy nie znają innych przykazań jak tylko nieustający pęd własnej mocy do tego, by stać się potęgą? Czyż nie obcą jest im wiara i wyznawanie i czyż w redukcji ciągłej do bezdusznych przepisów w na nowo przez nich kreowanej, bardziej orwellowskiej, aniżeli demokratycznej, rzeczywistości nie zatrzaskują wolności i ludzkich wyborów? W takim świecie przestają mieć znaczenie dwa typy wiary, należy ten świat bowiem do Molocha nie powstając z mistycznej więzi z Panem.
Takie słowa w niedzielę słoneczną piszę ja, z natury liberał i demokrata, który coraz częściej zauważa, iż liberalizm i demokracja nie tam się ukryły, gdzie najgłośniej są głoszone. Prawo zaś jako Księga Życia poprzez pełne zaufania wyznawanie pozwala mi sprawdzać się nieustannie w istotnej ufności i poszukiwać sprawiedliwości w Panu, czyli sprawdzać się w życiu, a nie w ludzkich przepisach. Czysto ludzkie, z Molochem w przymierzu, są one jedynie kolejnym narzędziem manipulacji po to, aby uzyskać jak najwięcej doczesnych korzyści. Boję się ich tak, jak obawiam się pogaństwa odradzającego w kulcie wszechmocnego Państwa.
Dodaj komentarz