Zachęcił mnie do przeczytania tej książki Filip Łobodziński (Xięgarnia – TVN), który przeprowadził przecudnej urody wywiad z autorem. Nie ukrywam, że do lektury popchnęły nostalgicznie ciekawe uwagi o PRL. W końcu uznany krytyk filmowy brał udział w transformacji i to raczej nie po lewej stronie. Przyznaję jednak, że po przeczytaniu e-booka ogarniają mnie różne dziwne wątpliwości.
Otóż uważam, że mam do czynienia z pisarzem dużego formatu, który nie zajmuje się beletrystyką. W 2019 roku trudno jest znaleźć wśród współczesnych tak wielki szacunek do języka i tak klarowne traktowanie zapisywanych zdań. Z drugiej strony zdania te, zawarte w dzienniku, odnoszą się z definicji do codziennych przeżyć autora i z trudem są rozumiane przez osobę, która nie jest zanurzona w tym samym środowisku. Prosty suweren niewiele znajdzie w tym dzienniku dla siebie, w końcu wspaniały Miron Białoszewski nie zasiał poezji pod strzechami, a i odbiorcy teraz wolą czytać (jeśli czytają) na ekranach smartfonów.
Obserwowanie historii przez pryzmat dziennika osoby zaangażowanej może czytelnika sporo nauczyć. Czytając „Jeszcze jedno zdanie” należałoby się jednak wyposażyć w instrumenty ułatwiające poruszanie wśród niuansów środowiska, które w pewien sposób istnieje na marginesie elit (zarówno tych dawnych, spod komuszego znaku, jak i nowych ze styropianu). Skąd ten margines? Otóż wynikający ze spolegliwości, współczucia, wrażliwości, czyli wszystkiego tego, co czuję w słowach Tadeusza Sobolewskiego, a z czego nieustannie tenże się usprawiedliwia. Otóż to, ten dziennik wydaje się jednym wielkim usprawiedliwieniem wygłaszanym do najbliższego otoczenia. Takim przepraszaniem za to, że żyję, do tego w rozkroku między epokami.
Rozumiem to doskonale, w końcu sam codziennie się przed sobą samym usprawiedliwiam z powodów, które historia i środowisko mi wmówiły, ale nie posiadam tak specyficznych bliskich i nie kreślę memuarów, pozostawiam zatem moje rozterki dla siebie, w końcu ludzkość ma gdzieś to, jak i kiedy żyłem.
Są w tym dzienniku fragmenty wspaniałe, chociażby opis śmierci i pochówku starego kota i w ogóle empatia wobec świata, z prawosławia raczej pochodząca, a nie z egoistycznego naszego Zachodu. Jest rzeka spokojnie płynąca nanizanych na różaniec zdań, skierowanych w istocie do siebie.
Kochających Polszczyznę i Polskę zapraszam do lektury.
Tadeusz Sobolewski – Jeszcze jedno zdanie – DZIENNIK
Wydawnictwo W.A.B. Warszawa 2019
Dodaj komentarz