Nieprzyzwoicie długi z pinokiowatością nosa wszędzie wietrzącego lewacką prowokację Iwon, Książę Burgunda, wpycha się na narodową scenę i smrodzi rozkładającym publicznie płatem czołowym. Zasłania faktycznego Księcia, który starczo więdnie i pozwala harcować do woli i komu popadnie. Poza tym Iwon ozór ma smoczy i gębę otwierając wyrzuca jad w zdaniach okrutnie okrągłych. A im częściej gębę otwiera, tym mniej na scenie miejsca.
Wydawać by się mogło, że teatr absurdu dotyka suwerennego zenitu. Nie łudźmy się jednak, to dopiero początek. W teatrze role dostały kukły z kciukami zamiast głowy, więc Iwon przy nich jest jak bohater jakiś i arcymistrz myślenia. A przy tym pyszny jest i świadomością mądrości swej chełpliwy.
Rolą Iwona z książęcego nadania jest zagłuszać rozsądek. Im głośniej będzie, tym głupiej, a o to Książę zabiega nade wszystko. W szaleńczym ślizgu w postarczą nicość Książę zatraca strach głuchnąc pośród powszechnej głupoty. Powoli godząc się na to każdy z nas dostaje swoją dawkę głupiego jasia.
Dodaj komentarz