Mam wątpliwości. Prawo społeczeństwa obywatelskiego jest zbiorem reguł immanentnych, ukształtowanym jako część systemu, którym te reguły mają zarządzać. Staje się, więc, wypadkową interesów, a zatem przestaje być prawem. Prawo nie może być immanentne po to, by faktycznie być prawem.
Wypadkowa interesów nie zawsze broni tychże rzeczywiście pokrzywdzonego. Prawo musi być uniwersalne, by dotyczyło wszystkich, bo tylko wtedy uniknie stronniczości. To co uniwersalnym jest, nie może być immanentnym. O ile mi wiadomo, nic co społeczne nie jest uniwersalne, podlegając zmianom historycznym i środowiskowym.
Wierząc głęboko w dobrą wolę ludzi nie mogę zgodzić się, że o tym co złe, czy dobre ma decydować – dajmy na to – Pani Alazraki. Piętnując zło w Kościele powinniśmy pamiętać, że nie istnieje prawo immanentne i że sekularyzacja wytrze do nicości wszystkie zasady pozytywne obecne dotąd w tradycji, także kościelnej. Wycierając łaskę, miłosierdzie, wybaczenie (w formie chociażby rozgrzeszenia) pozostawiamy pustkę i w najlepszym razie zdajemy się na kaprys ludzi dobrej woli, którzy z dnia na dzień mogą stać się narzędziem władzy, niekoniecznie ślepej. Powtarzam, nie ma prawa immanentnego, a społeczeństwo obywatelskie powinno udać się raz jeszcze w poszukiwaniu uniwersalnych zasad prawa transcendentnego.
Dodaj komentarz