Czyli Radio Baobab, czyli jak nawiedzona i ciemno nami zrzędząca władza wszędzie wietrzy smród siarki. Nie wspomniałem o Redaktor Gacek, bo to temat na dysertację o tym, jak niektórzy opętani w każdym młodym ciele widzą zagrożenie. Gdybym miał wyobraźnię, nazwałbym objaw syndromem Polańskiego, ale jej nie mam, więc nad sprawą przefrunę. Zresztą Anna Gacek jeszcze ma czas, aby sobie przyzwoity pomnik wybudować, natomiast Panowie Chojnacki, Mann, Materna i Piekut pomniki już mają i markę, której żaden idiota nie zaszkodzi.
Program Trzeci Polskiego Radia od lat był ostoją swobody i inteligenckiego sznytu w specyficznym, atlantyckim rzekłbym, stylu, przede wszystkim dzięki muzyce, która dopłynęła do nas z Zachodu jako część rewolucji obyczajowej. Dopóki wszyscy normalni przeciwstawiali się rozmaitym totalitaryzmom, dopóty Trójka łączyła różne postawy i spokojnie godziła Bielszy Odcień Bluesa z mszą kanonizacyjną Jana Pawła II. Dzięki tolerancji i mądrym zarządzającym przez lata utrzymywała poziom. Komuś jednak w końcu zaczęła przeszkadzać tolerancja, uznano ją bowiem za oznakę słabości i zepsucia.
Rewolucja obyczajowa śmierdzi komuś liberalizmem, modernizmem, tęczową zgnilizną, czyli razem biorąc diabelskim stała się wynalazkiem. Z diabłem, wedle pewnej koncepcji, trzeba walczyć ogniem (czyli jego własną bronią) wypalając do imentu każdy ślad rozpusty (chociaż należy pamiętać, że jest to tylko pewna koncepcja, a nie jakaś prawda objawiona). Muzyka cytowanych powyżej Redaktorów nie ma wiele wspólnego z czystością i niewinnością suwerennej duszy, trzeba ją zatem relegować w jakieś internetowe opłotki, czyli z Polskiego Radia weg. Dlatego wypchnięcie opisanych miłośników bluesa uważam za część wdrażanego programu uzdrowienia świata w wykonaniu nawiedzonej części katokomuny, czyli w ostatniej instancji za zemstę komuny realnej, wcale nie zza grobu.
Dodaj komentarz