No właśnie, ale się porobiło. Z telewizorni dobiega do mnie monotonny wrzask jednego i perswazyjny drugiego i tak jeszcze będę musiał słuchać przez następny tydzień. Ulubiony mój kandydat doznał porażki, ale wygrał, jak twierdzą nieomal wszyscy, co spowodowało, że po raz kolejny załkał, bo mu się w życiu poprzestawiało, a taki płacz, wedle niektórych dziennikarzy, to czysta nowoczesność. Takiej definicji nowoczesności nie znam, ale chyba będę musiał się przyzwyczaić.
Wczoraj w telewizorni Elżbieta Jakubiak i Krzysztof Łapiński zgodnie usprawiedliwiali koniunkturalizm technik w kampanii byłego-przyszłego prezydenta funkcjonalnością przekazu. Do tego doszło, że teraz nawet katolicy, na wzór byłych komunistów wykorzystują wskazówki Goebbelsa, no bo tak jest funkcjonalnie. Nie chodzi już o to, że sprzeczne to jest z wyuzdaną etyką łże elit z Warszawki, czy po prostu z Dekalogiem. Bardziej w tym widzę pogardę wobec potencjalnego odbiorcy, który codziennie musi słuchać prostych komunikatów natrętnie wykrzykiwanych w nieskończoność.
Otóż to. Uważają naród za zbiór idiotów wszyscy ci spece od propagandy, którzy za oczywiste uznali, iż suwerenny wyborca zrozumie tylko to, co funkcjonalnie pasuje do jego poziomu. Po tylu wiekach cywilizacji zeszliśmy do poziomu zakotwiczonego w politycznej poprawności à rebours i dostosowujemy się do zwyczajnej ignorancji, wmawiając, że nie wolno głupka jak głupka traktować, bo się tym samym jakąś godność obraża. W ten sposób obrażamy tych, co jeszcze myślą i zniżamy ich do poziomu niewolniczej mierzwy, którą tak łatwo obietnicami omamić.
Dodaj komentarz