Jako że mam nieco dosyć w kółko badania zawartości moczu Błaszczykowskiego, czy śliny Bońka, a do tego się Mundial dla mnie sprowadza nieustannie słuchając (nie oglądając) tego, co w telewizornii gadają. Jakie ma znaczenie, czy hat-trick oznacza gol pierwszy, czy ostatni, jeśli angolski nie jest moim językiem ojczystym? Wydaje mi się, że medialny kraj upadł do reszty na łeb i resztki mózgu wypłynęły wraz z krwią, co to na podłogę w serialu Fargo się leje. Nowy typ światowego mocowania się zasłonił zupełnie szare komórki, a masy znalazły wreszcie okazję do wyrażenia triumfu.
Albo upodlenia, jak kto woli. Kultura w wersji masowej postawiła na ołtarzu piłkę, odruchy człowiecze zredukowała do zginania kciuka, no i niekiedy nadgarstka podnoszącego do ust flaszkę piwa, zastanawianie się na etyką, Bogiem, dylematami prawdziwie przeżywanej polityki wyrzuciła do kosza, a w tle jaskrawo rozpostarła murale z Papieżem Polakiem, chociaż zaiste z tyłu tam trudno kogokolwiek rozpoznać. O polityce powiadam, iż prawdziwie przeżywana, jeśli różni się od nie-rozumienia u tych, co ją ciągle na ustach mają. Przed nami tylko krągłość piłki i sylwetka Harveya Weinsteina i obawiam się, że tylko to nam pozostanie.
Czy może być inaczej? Nie sądzę. Statystyka nieubłaganie pokazuje coraz większe liczby, a to redukuje nas coraz bardziej do roli trybików, którym organa wyższe pozwalają cieszyć się opowieściami o Senegalu i walczyć o prawa molestowanych tyłków. Świat schodzi w błotne doliny, z których uciec nie da rady, bo błoto do podłoża przykleja.
Dodaj komentarz